Dwadzieścia lat z Ho’oponopono – Anna Kligert

Dlaczego spotykają nas nieszczęścia? Dlaczego odczuwamy lęk, czy też przyciągamy do siebie ciągle te same problemy?

Jeszcze jako dziecko spotkałam się z wróżbami i bardzo mnie fascynowało, w jaki sposób można cokolwiek przewidzieć. Wszystkie tajemnice natury wywierały na mnie duże wrażenie, chciałam wiedzieć, dlaczego żyję i jak to się dzieje, że można wyzdrowieć, albo coś przewidzieć, i postanowiłam szukać.

Wyjechałam z Polski i bardzo szybko trafiłam do szkoły astrologii. Potem przez wiele lat uczyłam sie różnego rodzaju ciekawych ,“tajemnych” rzeczy, ale jakoś nie dawało mi to satysfakcji.

Po wielu latach moich poszukiwań „przypadkowo” znalazłam się na Pierwszym Światowym Kongresie ”Healers for Peace”, który odbył się w Danii w 1988 roku.

TRZY CZĘŚCI JAŹNI

Kongres trwał przez cały tydzień i zjechało się wielu uzdrowicieli z całego świata. Chciałam wtedy poznać wszystkich specjalistów, uczestniczyć we wszystkich wykładach i zobaczyć, jak demonstrują swoje metody uzdrawiania.

Wszystko było bardzo ciekawe, ale w ciagu każdego dnia było po kilka wykładów jednocześnie i trzeba było wybrać, czego posłuchać, a z czego zrezygnować. To nie było takie proste.

Któregoś dnia zdecydowałam się na wykład o kolorach, który z jakiegoś powodu został odwołany. Zajrzałam do programu Kongresu i okazało się, że o tej samej porze był wykład o Ho´oponopono prowadzony przez hawajską kahunkę Morrnah Nalamaku Simeonę. „Przypadkowo” znalazłam się na sali z przytłumionym światłem. Morrnah Simeona, która była drobną i skromnie ubraną starszą panią, siedziała lekko uśmiechnięta przy oświetlonym stole. Po krótkim czasie, gdy zaczęła opowiadać o trzech częściach Jaźni, o opiece nad wewnętrznym dzieckiem i o tym, jak powstają nasze problemy, zrozumiałam, że Ho´oponopono daje nam szansę uwolnienia się i wszystko wydawało mi się logiczne. Siedziałam niemal sparaliżowana z wrażenia i wiedziałam, że koniecznie muszę się tego nauczyć. Jeszcze tego samego dnia zgłosiłam się na kurs.

Było nas najwyżej 20 osób. W ostatniej chwili dołączyła się jeszcze para z Holandii. W ciągu weekendu zostałam zapoznana z „Samo-Identycznością poprzez Ho´oponopono” , otrzymałam materiały i instrukcje, jak się uwalniać od problemów i, uzbrojona w „klucz”, zabrałam się do oczyszczania.Najpierw, niemal wpadłam w panikę i „na wszelki wypadek” oczyszczałam wszystko możliwe. Praktykowałam proces Ho´oponopono codziennie, czasem nawet dwa razy każdego dnia. Zresztą dalej to praktykuję.

Porzuciłam  wtedy pracę w laboratoriach i zajmowałam się różnymi metodami uzdrawiania. Stosowałam Reiki, specjalnie szlifowany przez Marcel Vogel´a kryształ górski i inne zaawansowane formy uzdrawiania, włącznie z regresjami i terapią Aura Soma, stworzoną przez niewidomą Angielkę – Vicky Wall.

Przez jakiś okres czasu, gdy miałam klienta, robiłam np. sesję Reiki, a potem, gdy już byłam sama, przeprowadzałam proces Ho´oponopono. Po jakimś czasie, gdy nabrałam więcej zaufania do Ho´oponopono, porzuciłam inne metody i wracam do nich tylko wtedy, gdy otrzymam wskazówki, że mam z którejś z nich skorzystać.

Obecnie zajmuje się wyłącznie nauczaniem, uwalnianiem siebie, moich bliskich i otoczenia z różnych więzów i staram się „powrócic do Domu”.

Dopiero po latach praktykowania Ho´oponopono i obserwacji moich własnych rezultatów, a także rezultatów innych osób, które praktykują ten proces, doszłam do wniosku, że w wielkim stopniu sami stworzyliśmy nasza rzeczywistość i też sami mamy obowiązek zmienić ją na lepszą.                                                                                                                             

To wcale nie było takie łatwe poddać się, czy też zaufać takiemu procesowi, który wydaje się bardzo naiwny i prosty. Dzisiaj sama widzę, że Ho´oponopono Morrnah Simeony jest najbardziej wartościową rzeczą, jakiej się nauczyłam.

Spotkałam się już z kilkoma innymi wersjami tej metody, ale żadna z nich nie jest tak efektywna.

Po jakimś czasie uwolniłam się od wielu problemów i traumy, jaką przeżywałam w ciagu obecnego życia. Oprócz tego zaobserwowałam wiele zmian, jakie nastąpiły wśród członków mojej rodziny, znajomych i otoczenia. Najtrudniej było zaufać temu, że ta niemal naiwnie prosta metoda może wprowadzić tyle zmian. Rezultaty, jakie można osiągnąć praktykując ten proces, są różne i uzależnione od bagażu, jaki w sobie nosimy, także od naszego „blue printu”, czyli specyficznego wzorca, jaki posiada każdy z nas od początku Stworzenia.U niektórych osób uwolnienie następuje bardzo szybko, bo nie nazbierali wielkiego śmietnika. Inni muszą popracować dłużej, bo nazbierali tego całe góry i problem może być bardziej złożony. Rezultat jest zawsze pozytywny. Zaczynamy odnajdywać i poznawać swoje prawdziwe JA.

Często zadajemy sobie pytanie, dlaczego spotykają nas nieszczęścia. Dlaczego odczuwamy lęk, czy też przyciągamy do siebie ciągle te same problemy? Dlaczego spotykamy jakąś osobę? Dlaczego właśnie tą osobę, a nie inną?

Aby zainteresowani tym tematem mogli częściowo znaleźć odpowiedź na podobne pytania, postanowiłam podzielić się niektórymi wiadomościami, jakie posiadam na temat Ho´oponopono, opracowanym przez Morrnah Nalamaku Simeona. Skorzystałam z wiadomości, jakie otrzymałam w czasie rozmów z Morrnah i z mojego własnego doświadczenia, jakie mam od ponad dwudziestu lat, zarówno jako praktykująca Ho´oponopono, jak też jako instruktorka.

BANK PAMIĘCI

Trudno powiedzieć, jak stare jest Ho´oponopono, bo jego historia sięga aż początków Stworzenia.

Było ono wcześniej znane w innych formach niż ta o jakiej chcę napisać, i stosowano je w obecności Kahuny, gdy wszyscy, którzy mieli udział w danym problemie, musieli być obecni podczas całego rytuału. Było też stosowane w relacji do innych ludzi, a nie w relacji do samego siebie.

Ho´oponopono, według Morrnah Simeona, jest unikalną metodą, ponieważ by rozwiązać problem, nie musimy się zwracać do żadnej innej osoby, jak Kahuna czy terapeuta. Dokonujemy całego procesu Ho´oponopono bez fizycznej obecności osób, które mają w nim udział.

W metodzie tej wychodzimy z założenia, że skoro napotykamy jakieś trudności, to je w jakiś sposób do siebie przyciągneliśmy, więc mamy w tym udział. Takim „magnesem” przyciągającym różne nasze doświadczenia jest nasza podświadomość. W niej znajduje się bank pamięci wszystkiego, czego doświadczyliśmy od milionów lat. Skoro udało nam się zmagazynować pamięć o wielu traumatycznych zdarzeniach, jesteśmy również w stanie opróżnić ten magazyn i zmienić naszą rzeczywistość na zupełnie inną.

*

Właśnie nie tak dawno oglądałam program telewizyjny o ludziach, którzy poszukują swoich przodków za pomocą DNA. Czarna Amerykanka odnalazła białych krewnych z Texasu, a jej dalecy przodkowie pochodzili z Wybrzeża Kości Słoniowej. Okazuje się, że każdy z nas w ciągu 20 generacji ma ponad milion przodków. Każdy z tych przodków miał jeszcze swoją własną rodzinę, wiec mamy wielu krewnych i pewnie bardzo by nas zdziwiło, gdyby się okazało, że nasza wielka rodzina składa się z wielu ras. Taka informacja dała mi wiele do myślenia. Rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę, że jest nas tak dużo w jednej rodzinie i ile cech po nich wszystkich znajduje się w naszej własnej świadomości.

Skoro wszystko posiada w sobie „bank pamięci”, to ile zbieramy informacji, chociażby spotykając jakąś osobę, czy przebywając w jakimś konkretnym miejscu! Gdy spojrzeć na to wszystko od strony reinkarnacji i wędrówek dusz, to nazbieraliśmy wszyscy dobry śmietnik, który ukrywa tą wspaniałą istotę, jaką jest każdy z nas i każde inne Stworzenie.

W czasach, w których żyjemy, jesteśmy bombardowani milionami informacji i wcale się nie dziwię, że wiele osób nie może sobie z tym wszystkim poradzić, choruje, cierpi na stres i nie wie, jak się uwolnić. Zapomnieliśmy, kim tak naprawdę jesteśmy.

Wielu osobom znany jest fakt, że można uzdrawiać i wpływać na inne istoty znajdujące się zupełnie w innym końcu świata jedynie za pomocą umysłu. Morrnah opowiadała, że miała zdolności uzdrawiania już od wczesnego dzieciństwa i że dokonywała tego właśnie w ten sposób. Już w dzieciństwie odkryła, że odległość nie ma żadnego znaczenia. Aby wpłynąć na odległość, należy nawiązać kontakt pomiędzy swoimi własnymi trzema częściami umysłu, które według Hawajczyków stanowią wewnętrzną rodzinę: dzieckiem – Unihipili, matką – Uhane i ojcem tej rodziny – Aumakua.

Unihipili (podświadomość, bank pamięci) zawiera w sobie pamięć od milionów lat. Ma zdolność łączenia się z Aumakua – nadświadomością. To bardzo ważne, bo bez tego powiązania nie można prowadzić dialogu z Boskością. Świadoma część umysłu – Uhane, czyli intelekt ma za zadanie opiekę nad wewnętrznym dzieckiem i okazanie mu miłości.

Gdy jesteśmy konfrontowani z jakimś problemem, zwracamy się do naszej podświadomości, by znalazła w swoim banku pamięci informacje na temat danego problemu. Gdy podświadomość odnajdzie te informacje, zostają one przesłane do nadświadomości, która z kolei przygotowuje je do oczyszczenia podczas całego procesu Ho´oponopono.  Gdy przyczyny, które są formami myślowymi, zostaną oczyszczone na poziomie podświadomości, otrzymuje się pozytywny rezultat. Intelekt jest tylko procesorem, ale niczego nie wie.

Unihipili natomiast pamięta wszystko, aż od czasów, gdy jeszcze było tylko pyłem i początkowym produktem Stwórcy. Jeszcze od kiedy było ziarnem piasku, cząsteczką, czy atomem. Zawiera w sobie pamięć wojen, bitew, tragedii – zarówno własnych, jak też innych osób, które w nich współuczestniczyły. W procesie Ho´oponoopono nie chodzi o to, by zniszczyć Ego, ale by zebrać te wszystkie trzy części umysłu w Jedno i by nie były od siebie rozdzielone. Pracuje się nad usunięciem ran i bólu sprzed eonow lat.

Powiedzmy, że np. przeżywamy konflikt z jakąś osobą. Ponieważ ta druga osoba jest stworzona przez Boskość, więc by naprawić ten problem, musimy zwrócić się do Boskości z prośbą o naprawienie danego błędu. W ten sposób działa proces Ho´oponopono. Niezależnie od tego, czy to własny problem, kogoś innego, czy też np. kawałka ziemi, na którym czujesz się niepewnie. Nie trzeba niczego wiedzieć, ale w specyficzny sposób, przeprowadzając proces Ho´oponopono, poprosić Stwórcę o wybaczenie tego, czego dokonało się, uczestnicząc w stworzeniu danego problemu.

Ho´oponopono mówi, że wszystko posiada trzy aspekty. Budynek, samochód i nawet buty to posiadają. Są też w stanie się ze sobą komunikować i wymieniać informacje za pomocą tzw. Sznurów Aka. Proces Ho´oponopono odbywa się nie tylko między osobami, ale między każdą manifestacją Stworzenia i jej trzech części świadomości. Boskość jest we wszystkim.

Uzdrowienie może nastąpić tylko wtedy, gdy się powróci do właściwego rytmu. Za każdym razem, gdy jest się z niego wytrąconym, przeżywa się jakiś problem. Nie ma też dwóch osób, które maja dokładnie ten sam problem. Niektóre osoby chorują na raka, inne mają problem duchowy lub fizyczny, ale przyczyna u każdego jest inna.

Gdy jesteś moim szefem i źle mnie traktujesz, mogę zadać sobie pytanie: “Co się we mnie dzieje, że ty traktujesz mnie w taki sposób? Czy może w którymś z moich poprzednich wcieleń zostałeś przeze mnie zamordowany, zabity, zastrzelony?” Podświadomość to wszystko pamięta. Jeśli kogoś w jakiś sposób uraziłam, w specyficzny sposób proszę o wybaczenie i o naprawienie błędu. W ten sposób oczyszcza się różne problemy i następuje spokój. Niczego nie poprawiamy na zewnątrz, ale wewnątrz siebie. Gdy reagujemy i korzystamy z siły woli, lub narzucamy innym naszą wolę, wstrzymujemy cały proces, a powinniśmy zezwolić Boskości na dokonanie tej pracy.

Spójrzmy jeszcze raz na chorobę raka. Przyczyną jest strach generowany u ludzi przez miliony lat. Może on pochodzić z różnych miejsc, planet, przeżyć. Nikt tego nie wie. Jedno jest pewne. Osoba chora na raka jest wytrącona z rytmu. Trzeba się zwrócić do Boskości, by to skorygowała i naprowadziła daną osobę z powrotem do rytmu przez usunięcie przyczyn powstania tej choroby. Gdy osoba powróci do swojego własnego rytmu, nastąpi uzdrowienie.

WSZYSTKO JEST ŻYWE

Woda, jak wszystko inne, posiada bank pamięci. Gdy pijesz wodę, zawierającą pamięć sprzed wielu, wielu lat, przejmujesz wszystkie problemy, które znajdują się w podświadomości tej wody.

Masaru Emoto wydał wspaniałą książkę ze swoimi fotografiami kryształów wody pochodzącej z różnych miejsc na ziemi. Sfotografował również kryształki wody, która została poddana doświadczeniom. Widzimy wyraźnie różnice między wodą „słuchającą” symfonii, a tą która „słuchała” hard-rock`a. Są też ogromne różnice pomiędzy wodą „słuchającą” pięknych słów, a tą która „słuchała” przekleństwa. Fizyczny wygląd tych kryształów to jeszcze nie wszystko. W głębi znajduje się dużo więcej. Jest tam zanotowana każda informacja, z jaką ta woda się zetknęła.

Ho´oponopono uczy, jak oczyszczać wodę z jej całą pamięcią, prosząc Boskość o uwolnienie jej od problemów. Naucza jak oczyścić wszystko, co zawiera szkodliwą pamięć. Nie tylko wodę, ale wszystko możliwe w naszym życiu i środowisku.

Można taki proces opisać tak, że zwracasz się do wewnętrznego dziecka, które kontroluje te problemy. Dziecko zagląda w swoją pamięć, odnajduje przyczyny i przekazuje je do nadświadomości (Aumakua), która z kolei wysubtelnia to i przekazuje do Boskości. Boskość patrzy na to i ocenia, w jaki sposób da się to zrobić, i zaczyna naprawiać błąd. Poprawa następuje najpierw na poziomie duchowym, następnie na poziomie mentalnym i w końcu na poziomie fizycznym, a nie odwrotnie.

Wróćmy do konceptu, że podświadomość jest we wszystkim i posiada w sobie pamięć. Także wszystko, z czym się spotykamy, ma na nas wpływ, i odwrotnie. Jeśli gdzieś toczyły się walki, miało to wpływ na to miejsce. Morrnah opowiadała, że w Filadelfii był pewien mężczyzna, którego dziewiętnastoletni syn czegoś potrzebował. Pojechali razem do domu, który został kupiony przez ojca, gdy syn przebywał na uczelni. Syn nie chciał wejść do tego budynku. Przyczyną, jak się później okazało, było to, że w domu, w jednej ze starych szaf, była pamięć o morderstwie. Morrnah powiedziała, że syn nie lubi tego miejsca, ponieważ żył tam w poprzednim wcieleniu i przeżył tam traumę w związku z przestępstwem.

Powiedzmy, że znajdujesz się w miejscu, a nie znasz jego przeszłości. Ziemia natomiast pamięta całą depresję i różne nieszczęścia. Zaczynasz ulegać wpływom tej pamięci, ponieważ nasza podświadomość nie przebiera. Jeśli brałeś czynny udział w nieszczęściu, twoja własna podświadomość może reagować nawet bardzo gwałtownie.

Morrnah opowiadała również, że któregoś dnia została wezwana na miejsce, gdzie wprowadziła się pewna rodzina. Nie było wcześniej w rodzinie picia alkoholu i nikt nikogo nie ranił. Problemy zaczęły się około dwóch do trzech tygodni po przeprowadzce. Mąż zaczął bić żonę, a syn zaczął pić alkohol i bić swojego ojca. Morrnah, która od dziecka miała ogromne zdolności komunikowania z Wszechświatem, zapytała Boskość, co jest przyczyną tego problemu. Otrzymała odpowiedź, że w tym miejscu toczyły się bitwy wojenne. Podświadomość tej ziemi była przeciążona pamięcią cierpień i strachu. Gdy rodzina zjawiła się w tym miejscu, ich podświadomości przejęły to wszystko. Po oczyszczeniu ziemi przestali pić i wyrządzać sobie nawzajem krzywdy. Możesz oczyścić jakieś miejsce, zanim się tam wybierzesz, albo zastosować ochronę, która zneutralizuje wszystko, co pochodzi z ziemi.

Osobiście również spotkałam się z sytuacjami, gdy osoby zamieszkujące jakieś miejsce miały wiele problemów ze zdrowiem psychicznym, a inni obserwowali niewytłumaczalne zjawiska. Po oczyszczeniu miejsca, wszystko wracało do normy i następował spokój. Wiele takich miejsc znajduje się w Polsce. Takimi najbardziej obciążonymi miejscami są getta, gdzie ludzie przeżyli wiele traumy, nie mówiąc już o obozach koncentracyjnych. Ale wystarczy pomyśleć o gabinecie dentystycznym, przez który przewijało się bardzo dużo ludzi lękających się tego, co ich tam może czekać. Nawet narzędzia, jakimi posługuje się dentysta czy chirurg, posiadają w sobie pamięć. Pamiętają, skąd pochodziły jeszcze jako minerał, pamiętają kto je wykonał, a nawet wszystkie osoby, które miały je w rękach. Pamiętają też wszystkich pacjentów. Jeśli stal powstała ze stopu, w którego skład wszedł metal pochodzący z samochodu z wypadku, atomy narzędzia będą pamiętały nawet taki wypadek.

Kiedyś, wiele lat temu uczestniczyłam w warsztatach prowadzonych przez angielskie medium Robina Winbow´a, który przyjeżdżał do Kopenhagi i uczył nas „odczytywać” pamięć zanotowaną w różnych przedmiotach. Spotkania odbywały się kilka razy rocznie i za każdym razem mieliśmy odkrywać nasze zdolności paranormalne. Kiedyś każdy z nas miał przynieść klucze, które położyliśmy na tacy. Mieliśmy wziąć do rąk klucze innej osoby, nie wiedząc czyje. Po uprzednim przygotowaniu, „wczuwaliśmy się” w klucze i opisywaliśmy mieszkanie właściciela. To było zaskakujące, jak każdy z nas potrafił opisać szczegóły domów, włącznie z ich atmosferą. To samo było z innymi przedmiotami należącymi do innych osób. Nasza podświadomość nawiązała kontakt z podświadomością kluczy, a one były połączone z miejscem zamieszkania, a nawet jego mieszkańcami. W ten sposób pracuje wielu tzw. jasnowidzów, trzymając w dłoni przedmiot klienta.

Któregoś dnia mieliśmy zajęcia w pewnym budynku w Kopenhadze. Gdy weszliśmy już w stan medytacyjny, nagle poczułam silny ból w rękach. Inne osoby też zwróciły uwagę na to samo. Nie rozumiałam wtedy, dlaczego tak się stało i tłumaczyłam to sobie jakimś promieniowaniem. Dopiero po kilku latach dowiedziałam się, że w tym miejscu stracono zdrajcę króla duńskiego. Tam właśnie obcięto mu ręce. To nasze podświadomości, łącząc się z podświadomością miejsca lub przedmiotu, wymieniały ze sobą informacje. Często, gdy wchodzimy do jakiegoś domu, odczuwamy atmosferę danego miejsca. W miejscach, gdzie ich mieszkańcy żyją w harmonii, czujemy się lepiej niż w takich, gdzie są skłóceni. W tych ostatnich jest jakaś ciężka energia i czujemy się przytłoczeni.

Jest wiele teorii mówiących, że przechodzimy różne wcielenia, by się rozwijać, osiągnąć wyższy stopień świadomości i że wszystkie traumatyczne przeżycia, mają swój cel, bo czegoś nas uczą. Według Morrnah takie wędrówki nie mają sensu. Jeśli pamięć o traumach, którą można porównać do rysy na płycie gramofonowej, nie zostanie oczyszczona, będzie się to wszystko w kółko powtarzać. Powracanie do jakichś miejsc, z którymi mamy związki karmiczne, nie ma sensu, bo jest to tylko „staniem w miejscu”. To nas niczego nie uczy.

 PAMIĘĆ MIEJSCA

Nie tylko człowiek, woda, czy posiadłość ziemska, albo przedmiot posiada swoją podświadomość, ale posiada ją również każdy naród. Podświadomość np. ziemi Danii zawiera w sobie pamięć wszystkich cierpień i bólu, wszystkich ludzi, Wikingów i całej przelanej krwi. Dania ma problemy, bo ludzie je mają. Jeśli mieszkańcy tego kraju nie oczyszczą się, kraj nie będzie mógł się poruszać naprzód i stać się lżejszym. Ten sam problem widzimy w wielu innych krajach świata.

Uwalnianie ciężaru każdej narodowości to ogromna praca. Zadanie uwalniania różnych krajów było powołaniem Morrnah. Uwalniała kraje i nawet inne planety. Jako indywidualne istoty możemy mieć wielki wpływ, oczyszczając wszystko, co sami tutaj wnieśliśmy. Jeśli każdy z nas oczyści swój własny wkład w cierpieniach, cały kraj stanie sie lżejszy. Dotyczy to każdego kraju, a zwłaszcza tego, w którym przebywamy.

Jak już wspomniałam, każdy kraj posiada swoje własne Unihipili. Unihipili Polski to obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Wielu ludzi zwracało się tam z prośbą o pomoc, pozostawiając swoje problemy, jak łzy, żal, zmartwienia, zamiast je rozwiązać przez własne oczyszczenie. Unihipili Polski zostało przeciążone cierpieniami wojen, zaborów, plag i innymi cierpieniami. Morrnah, będąc w Polsce w październiku 1989 roku, uwalniała Unihipili narodu polskiego z najcięższych cierpień w dziejach historii. Było przy tym kilkanaście osób. Nie było widać, jak tego dokonała, bo stała w miejscu i przeprowadzała proces ho´oponopono. Wszyscy to odczuliśmy. Niektóre osoby miały zawroty głowy. Ja nagle poczułam bóle krzyża. Było to oznaką, że powinnam się oczyścić z negatywnych związków z tym miejscem. Gdy tego dokonałam, ból zniknął. Morrnah powiedziała wtedy, że gdy cała podświadomość Polski zostanie uwolniona, zniknie również szrama na twarzy Matki Boskiej. Informacje na temat zdarzenia w Częstochowie można znaleźć w artykule Joanny Mądrzak, jaki napisała dla czasopisma „Czwarty Wymiar” nr 8/2007

Metoda opracowana przez Morrnah jest rzeczywiście bardzo prosta. Każdy z nas, oczyszczając swoje obecne problemy, będzie automatycznie uwalniać rodzinę, przodków, kraj, Ziemię i Wszechświat. W nauce Morrnah chodzi o to, by nie było żadnego uwiązania i by osiągnąć wolność. U schyłku swojego życia nie miała już żadnych więzów ani ze swoją rodziną, ani z innymi. Gdy tylko je odkrywała, natychmiast je „spalała” jako swój własny materiał. Robiła to również, gdy ktoś się do niej zwracał z jakąś sprawą.

Przykładem tego,  jak pamięć miejsca czy przedmiotów może na nas wpływać, jest pewna historia, którą tu opiszę. Zwróciła się kiedyś do mnie matka młodego mężczyzny. Syn cierpiał na socjofobię, czyli paniczne napady lęku w kontaktach z ludźmi, które go wyniszczały (także fizycznie) i uniemożliwiały jego funkcjonowanie w społeczeństwie. Chłopak miał spontaniczne wizje, w których widział siebie na wojnie albo w obozie koncentracyjnym. W całej rodzinie było dużo problemów, więc starałam się namówić tą panią,  by zjawiła się na jednym z kursów Ho´oponopono, jakie od czasu do czasu prowadzę w Polsce.

Dom, w którym mieszkali, został wybudowany z elementów przywiezionych w dniu urodzenia syna. Okazało się, że do zaprawy cementowej, jakiej używali, dokładali gruz betonowy pochodzący z rozbiórki posadzki hali fabrycznej, w której w czasie wojny był obóz pracy jeńcow polskich, francuskich oraz Żydów z tego miasta i okolic. Wszyscy żydowscy więźniowie zostali tam rozstrzelani. Gdy to przeczytałam, natychmiast zdałam sobie sprawę z tego, że w tym gruzie była pamięć o cierpieniach. Rodzina posiadała inne przedmioty pochodzące z terenu starego getta, gdzie z jednej strony rozstrzelano wszystkich podczas likwidacji tego getta, a po drugiej stronie spalono żywcem 250 młodych mężczyzn.

Doszłam do wniosku, że chłopak w jakiś sposób ma powiązania z tym wszystkim i dlatego tak mocno reaguje. Może sam, we wcześniejszej inkarnacji, miał traumatyczne przeżycia związane z wojną. Może przeżył traumę właśnie w miejscu, skąd pochodził beton do zbudowania fundamentów, albo też w jego podświadomości były inne informacje mające połączenie z tymi miejscami lub zdarzeniami. Może w jakiś sposób uczestniczył w więzieniu ludzi albo w egzekucjach dokonywanych na więźniach. Mógł być ofiarą, ale też mógł być tym mordującym. Może po prostu był bardzo wrażliwy, ale spekulacje na temat tego, dlaczego cierpiał, nie miały właściwie znaczenia. W każdym bądź razie proces ho´oponopono tak podziałał, że po krótkim czasie chłopak się lepiej poczuł i zaczął wychodzić z domu.

Wiele osób, które nauczyły się procesu ho´oponopono, odniosło podobne rezultaty i zaczęło ufać w jego skuteczność. Niektórzy porzucają pracę nad sobą, gdy oczyszczą jakiś palący ich problem. Inni praktykują to przez wiele lat, a jeszcze inni wracają do tego po latach, czy miesiącach, gdy czują  taką potrzebę. Morrnah uważała, że powinniśmy dokonywać oczyszczenia każdego dnia. Niektórzy terapeuci zaczeli stosować Ho´oponopono w swojej pracy i spodziewam się, że któregoś dnia, tak jak ja, nabiorą odwagi i porzucą inne metody.

Wydawałoby się, że wypadki na ulicach czy problemy znajomych i sąsiadów nie dotyczą nas samych. Gdy widzimy dwie osoby, które – na przykład – kłócą się ze sobą, albo gdy dochodzi do bijatyki, oznacza to, że mamy w tym udział.

Gdy jestem świadkiem poważnych problemów w moim otoczeniu i czuję się tym poruszona, zwracam się z pokorą do Boskości i za pomocą procesu ho´oponopono oczyszczam mój udział w stworzeniu danej sytuacji. Nie znam innej metody, która może wprowadzić pokój. Protesty, psychologia i żadne lekarstwa nie pomogą. Wyrażanie współczucia niczego nie rozwiąże. Ale gdy spojrzysz w siebie, to podziała.

WZAJEMNE WPŁYWY

Okazywanie współczucia jest na poziomie Uhane, czyli intelektu, tymczasem w podświadomości może być pamięć, by kogoś zabić. Ho´oponopono, według Morrnah Simeona, nie jest metodą, w której wystarcza komuś powiedzieć: „kocham ciebie”, ale pracuje się na dużo wyższym poziomie. Można sobie również postawić znak zapytania wobec skuteczności działania kręgów New Age, wobec uzdrawiania i podejmowania odpowiedzialności za innych, albo wobec próby udzielania pomocy innym.

Wcześniej wspomniałam, że kiedyś, przez wiele lat, pracowałam jako terapeutka. Czasem po takim posiedzeniu  byłam trochę zmęczona. W czasie rozmowy z klientami słyszałam o ich przeróżnych przeżyciach i patrzyłam na to, jakby to był wyłącznie ich problem. Po jakimś czasie zaczęłam zastanawiać się nad moimi własnymi spostrzeżeniami. Najwyraźniej widziałam to, gdy miałam całe fale klientów z tym samym problemem. Gdy przychodziło do mnie kilka osób z bólami w kolanie, dochodziło do tego, że sama zaczęłam mieć tego samego rodzaju bóle. Czułam się wyczerpana i też obciążona tymi wszystkimi historiami, o jakich słyszałam, ale zaczęłam widzieć, że moi klienci uczą i przekazują mi wiedzę o mnie samej. Później zrozumiałam, że przyczyną tego wszystkiego są formy myślowe, które znajdują się w naszej aurze, a tym samym w naszej podświadomości. Zrozumiałam też, że niczego nie można wyleczyć bez oczyszczenia przyczyn. Wszystko inne jest tylko „plastrem” nalepionym na ranę.

Gdy poznałam ho´oponopono, zaczęłam stosować ochronę, dzięki której nie dopuszczałam już do wymiany negatywnej i szkodliwej energii, ale także po każdej terapii, jaka by ona nie była, przeprowadzałam cały proces oczyszczania. Rezultatem tego wszystkiego była „podwójna robota”, bo najpierw poświęcałam około półtorej godziny, albo jeszcze więcej na np. Reiki, czy terapię kryształami, a potem drugie tyle, by wszystko oczyszczać. Wprawdzie wszystko działało i klienci byli szczęśliwi, ale niektórzy zamiast przyjść na wyznaczoną im następną sesję, dzwonili do mnie, by odwołać u mnie wizytę, ponieważ nagle poczuli się wspaniale. Ja też przestałam odczuwać bóle i nie byłam już przemęczona. Opowiedziałam o tym znajomemu, który też praktykował ho´oponopono. Uśmiał się szczerze z mojego opowiadania i mojej podwójnej roboty. Też poradził mi, żebym rzuciła wszystko inne i zajęła się wyłącznie prowadzeniem procesu oczyszczania.

Wtedy jeszcze nie miałam w stu procentach zaufania do tego procesu, ale zaczęłam odnosić coraz więcej sukcesów. Tłumaczyłam moją podwójną robotę z klientami tym, że mało kto może zrozumieć, że nie musi wcale do mnie przychodzić, a poza tym ludzie lubią, żeby stworzyć specjalną atmosferę, ze świeczkami, łagodną muzyką, kryształami itd., bo to daje im poczucie, że naprawdę daje się im coś specjalnego. Teraz wiem, że to wszystko było „mydleniem oczu”. Gdybym prosiła jedynie o ich imię i nazwisko, lub o informacje na temat ich problemu, nikt by mi nie uwierzył, że w ogóle mogę w jakikolwiek sposób pomóc tym ludziom.

Miałam poważny dylemat, bo któregoś dnia musiałam podjąć decyzję, jak mają wyglądać te wszystkie terapie i czy w ogóle mam się tym zajmować.

Gdy się spotyka problem innego rodzaju, np. bardzo nieprzyjemnego szefa, istnieje również jakaś przyczyna. Przyczyną może być wspólne traumatyczne przeżycie w przeszłości. Może samemu było się dominującym szefem. Nawet samo oczekiwanie, czy lęk przed tym, że się spotka nieprzyjemnego szefa może spowodować, że właśnie takiego się spotka. Uwalniając się od elementów, jakie powodują spotkanie takiej osoby, oczyszcza się siebie samego i jednocześnie zmienia się zachowanie tego szefa. Najlepszy w tym wszystkim jest fakt, że nawet nie musimy wiedzieć, co jest przyczyną.

UDZIAŁ W PROBLEMACH

Często terapeuci, nawet masażyści przejmują wszystkie ukryte problemy drugiej osoby i wielu kończy swoją karierę jako wrak. Sami też przekazują cały swój „śmietnik” innej osobie. Dzieje się tak dlatego, że w każdej relacji tworzymy Sznury Aka. Porównałabym je do nici pajęczyny. Wszystkie informacje, czyli formy myślowe znajdujące się w naszej aurze,  zostają przekazywane poprzez te sznury. Jeśli w banku pamięci terapeuty znajdują się podobne informacje o danym problemie, z jakim przychodzi klient, zostają one rozbudzone albo wzmocnione u niego samego. To samo może się stać z klientem. Poza tym w wielu formach terapii korzysta się z wiedzy wyuczonej, czyli z rozumowania albo myśli racjonalnej. Tymczasem my niczego nie wiemy. Nie możemy się powstrzymać od manipulowania, i nawet w Reiki, gdzie się jest kanałem przekazującym energię życiową, trudno nam przestać rozumować.

Jeśli terapeuta nie jest specjalistą „z prawdziwego zdarzenia” i nie potrafi się ochronić, ryzykuje utratą własnej energii. Poza tym, często się zdarza, że po jakimś czasie problem się powtarza, ponieważ przyczyna problemu nie została usunięta. Podobne sytuacje widzi się nawet w szpitalnictwie i całej służbie zdrowia, gdzie właściwie leczy się symptomy, a nie ich przyczyny.

Kiedyś zapytałam Morrnah o to, dlaczego ludzie głodują w Afryce. Odpowiedziała mi, że jeśli głoduję w Afryce, to sama stworzyłam ten problem. To znaczy, że mam negatywne karmiczne powiązania z tym kontynentem.  Jeśli skrzywdziłam tą ziemię czy kraj, będzie mi on odmawiał wsparcia. Opowiadała o kobiecie, która miała ogromne wspaniale prosperujące gospodarstwo. Przyjmowała do prac sezonowych wiele różnych osób, które często przeklinały i miały  w sobie dużo złości. Zbiory z pól spadły o trzy czwarte tego, co produkowali wcześniej. Ziemia czuła się nieszczęśliwa i cierpiała. Kobieta ta nauczyła się, jak przeprowadzać proces ho´oponopono i jej produkcja znów zaczęła wzrastać.

Poziom pracy z globalnymi problemami jest dużo głębszy niż by się to wydawało. Ludzie pracują nad praktycznymi problemami na ziemi, jak ekologia i głód. Starają się wysyłać pozytywne myśli z chęcią poprawienia warunków na świecie, ale to wcale nie ma pozytywnego wpływu, ponieważ usiłują naprawiać błędy jedynie na poziomie fizycznym, podczas gdy należy to zrobić na poziomie duchowym. Głodu nie można zlikwidować, wysyłając żywność, bo on powróci. To trzeba oczyścić karmicznie.

Jeśli wyślę Światło, powiedzmy, do Afryki, nie da to żadnego efektu, ponieważ nawet za światłem mogą kryć się bardzo ciemne chmury. My, którzy poznaliśmy ho`oponopono, stosujemy „Peace of I”, czyli „Boską Kolumnę Pokoju”, pochodzącą od Boskości. Jest to Boską Myślą i nie ma nic wspólnego z Białym Światłem. Gdy myśl pochodzi od Boskości, wszystko może się zmienić, natomiast gdy pochodzi od intelektu, niczego się nie zmieni. Im więcej ludzi będzie pracować nad swoimi relacjami z danym krajem, czy kontynentem, tym szybciej rozwiążą problemy. Ludzie powinni uzdrawiać samych siebie na poziomie przyczyn. Wtedy osiągną trwałe rezultaty.

ODWIECZNA PAMIEĆ

Od samego początku ludzie na ziemi manipulowali i zwracali się jeden do drugiego. Uważali, że są mądrzejsi od Boga. Większość osób stara się rozwiązywać problemy, korzystając tylko z dwóch części umysłu, a tymczasem intelekt niczego nie wie. W Ho´oponopono korzystamy z trzech części, całej naszej wewnętrznej rodziny. To otwiera drzwi. Gdy zwrócisz się do Boga jako „Cała Rodzina”, wtedy ciebie wysłucha, wszystko inne będzie arogancją.

Ho´oponopono nie polega na tym, by zwalczyć Ego, ale na tym, by połączyć trzy części swojego umysłu i wrócić do tego stanu szczęśliwości, w jakim byliśmy na samym Początku.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być kopiowana ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek postaci bez pisemnej zgody autorki tego artykułu, Anny Kligert

Wydawnictwo na FB

Morrnah Simeona na FB